Poznaj opowieść o legendarnym King of the Kop widzianą oczami zawodników, legend Liverpoolu, a nawet jego rywali – od Mo Salaha i Virgila van Dijka, po sir Alexa Fergusona i Pepa Guardiolę.
Już teraz!
„Kiedy dołączasz do klubu, przede wszystkim patrzysz na trenera. Jürgen Klopp był jednym z głównych powodów, dla których wybrałem Liverpool. Kupił mnie od pierwszej chwili naszej rozmowy. Siedziałem, słuchałem i myślałem: »To wszystko wygląda na idealnie pasujące do mnie«. Szef na pewno ma w sobie coś wyjątkowego, ale myślę, że tym, co najbardziej go wyróżnia, jest styl zarządzania ludźmi. W dzisiejszej piłce to niezmiernie ważne. Napełnia drużynę pewnością siebie i popycha ją do przodu, a każdego z zawodników naprawdę inspiruje. Wyczułem to od razu w pierwszym meczu. Początkowo miałem nie grać, ale zmienił zdanie i bardzo się cieszę, że to zrobił, bo był to dla mnie niezapomniany wieczór. Początek czegoś wyjątkowego”.
„Dzięki swojej osobowości i wizji Jürgen wywarł na ten klub i na mnie niewiarygodny wpływ. Był niczym ojciec, wychowywał mnie od najmłodszych lat i pomógł mi bardzo się rozwinąć, zarówno na boisku, jak i poza nim. Wiedział, jak wydobyć ze mnie to, co najlepsze, i zawsze we mnie wierzył. To dało mi pewność siebie, której potrzebowałem, kiedy wychodziłem na boisko. »Po prostu wyjdź i rób swoje«, powiedział, gdy wpuszczał mnie na boisko w meczu z Evertonem. Graliśmy pod dużą presją, ale wiedział, na co mnie stać. Ten gol był jak scena z filmu, nie mógł być lepszy. Przeżyliśmy wiele niezapomnianych chwil takich jak ta. Był wyjątkowym trenerem i obok Shankly’ego, Dalglisha i Gerrarda największym filarem Liverpoolu”.
„Największym darem, jaki Jürgen przekazał Liverpoolowi, była wiara. Zjednoczył cały klub – piłkarzy, pracowników, kibiców – i napełnił nas nadzieją, dzięki której, jeśli tylko dążymy w tym samym kierunku, wszystko jest możliwe. Najlepszym przykładem jest mecz z Barceloną w półfinale Ligi Mistrzów. Nikt poza nim nie dawał nam szans na awans po tym, jak pierwszy mecz przegraliśmy trzema bramkami. On jednak zaraził swoim pozytywnym myśleniem piłkarzy. Jego przemowa na naszej przedmeczowej odprawie była niesamowita. Sprawił, że wszyscy poczuliśmy się wyżsi o dobre trzy metry i wyszliśmy z sali pełni optymizmu. Sprawił, że uwierzyliśmy w cuda i w to, że naszą drużynę stać na to, żeby odrobić straty. To, co powiedział nam tego dnia, pozostanie ze mną na zawsze”.