"Lekkoatletyka to był dla mnie obcy świat. W telewizji chętnie obejrzę, na stadionie z przyjemnością podopinguję, historię i sukcesy docenię, ale ludzi nie znam – tak to przez lata wyglądało.
Życiorysy wielu polskich gwiazd znałem jedynie pobieżnie. Wiedziałem, że Ania Kiełbasińska jest chora, a Joasi Fiodorow umarł tata. Kojarzyłem, że Paweł Wojciechowski miał problemy z nadwagą i plecami, a Ewę Swobodę hejtowali w internecie za tatuaże. Piotr Lisek był dla mnie wiecznie uśmiechniętym gościem z muskulaturą Sylvestra Stallone’a, a Michał Haratyk mrukiem-gejmerem. Dziś, po tych kilku spotkaniach, mogę o nich powiedzieć znacznie więcej. Poznałem ludzi zwyczajnych i niezwyczajnych zarazem. Z jednej strony herosów i bohaterów sportowych aren, z drugiej normalnych ludzi, którzy mają do zrobienia zakupy, do opłacenia raty, którzy boją się o własne zdrowie, miewają wzloty i upadki, kryzysy i chwile zwątpienia, a osiągane sukcesy okupują ogromnym wysiłkiem.
We wszystkich historiach pojawia się ból. Ten fizyczny, związany z wyczerpaniem organizmu, przesuwaniem granic, katorgami przeżywanymi na treningach, obciążeniami i liczbą powtórzeń poszczególnych ćwiczeń, przebiegniętych kilometrów, wykonanych skoków, podniesionych ciężarów. To ten ból odbiera ciału ochotę do czegokolwiek. Do jedzenia, picia, spotkań z przyjaciółmi i rodziną, celebrowania sukcesów czy nawet do pójścia do toalety. Ale boli coś jeszcze. Świadomość porażki, straconej szansy, oddalającego się celu. Wielomiesięczna rozłąka z bliskimi, wyrzeczenia, ograniczenia i treningowy reżim. Zmaganie się z tym, co muszą, a co mogą jeszcze zrobić. Nie zazdroszczę im tego.
Nie było łatwo się do nich zbliżyć. Po pierwsze, bo wciąż są w rozjazdach – raz Europa, raz Ameryka czy Afryka, a po drugie, bo przecież trudno jest zaufać ot tak komuś z zewnątrz, kompletnie obcej osobie. A jednak mi zaufali i na ile mogli, otworzyli się, by opowiedzieć swoją historię. Zdarzyły się w tych opowieściach momenty przykre, nawet bardzo. Pojawiły się łzy, chwile milczenia i wątpliwości, czy naprawdę warto rozdrapywać stare rany. Uważam, że warto. Rozmowa tylko wtedy ma sens, kiedy jest szczera, czasem nawet boleśnie.
Z perspektywy długości ich sportowej kariery nasze spotkania trwały ułamek sekundy. Moi bohaterowie zatrzymali się na moment, podzielili się tym, co czują, i powspominali dawne lub całkiem nieodległe sukcesy, by po chwili znów rzucić się w wir mityngów, rekordów czy rywalizacji. Ich mistrzowska karta nie jest jeszcze zapisana do końca. Oni wszyscy bez wyjątku chcą więcej. Dlatego siłą rzeczy ich historie nie są historiami skończonymi. Przy każdej można dopisać „ciąg dalszy nastąpi”.
Książka miała zostać wydana w maju lub czerwcu 2020 roku, czyli przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Nasze plany pokrzyżowała pandemia covidu, projekt został zawieszony, a potem, na szczęście i ku mojej wielkiej radości, wznowiony. Z tego powodu niemal każdy rozdział składa się z dwóch części. Pierwszej, która stanowi zapis rozmowy przeprowadzonej przed ogłoszeniem przeniesienia igrzysk w Tokio na 2021 rok, oraz drugiej, nagranej podczas pandemii, po szalonym, pełnym zawirowań i niepewności sezonie.
I dlatego bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwartemu za cierpliwość i przekonanie, że warto czekać. Alkowi Dzięciołowskiemu dziękuję za nieocenioną pomoc. A wam, Aniu, Joasiu, Ewo, Pawle, Michale i Piotrze, wielkie dzięki za zaufanie. Powodzenia!"
Jacek Kurowski - Dziennikarz sportowy Telewizji Polskiej. Autor książek „Andrzej Szarmach. Diabeł nie anioł” oraz „Medal będzie mój. Droga na szczyt polskich lekkoatletów. Przeprowadził setki wywiadów z gwiazdami sportu, m.in. Cristiano Ronaldo, Venus Williams, Pele.