Nikt nie rozumie kobiet lepiej niż Emily Giffin.
Emily Giffin – autorka, która w swoich książkach zdradza sekrety kobiet, mama trójki dzieci, prawniczka, a przede wszystkim autorka bestsellerowych powieści – w rozmowie z Martyną Tomczak, tłumaczką polskich wydań.
MT: Zapewne pytano już Panią o to wielokrotnie, ale jestem pewna, że nie wszystkie czytelniczki znają odpowiedź: czy zawsze chciała Pani zostać pisarką? W przeszłości pracowała Pani jako prawniczka. Czy wówczas marzyła Pani o karierze literackiej?
EG: Tak, od dziecka uwielbiałam pisać, ale w pewnym momencie życia uznałam, że potrzebny mi praktyczny zawód – poszłam więc na studia prawnicze. Jednak nawet pracując w kancelarii w Nowym Jorku, wiedziałam, że w przyszłości zajmę się pisaniem.
Czy narzuca sobie Pani codzienny reżim?
Cóż, teraz tworzenie literatury to moje podstawowe zajęcie, piszę więc codziennie, około pięćdziesięciu godzin tygodniowo. Idzie mi to powoli, więc muszę pracować regularnie, by dotrzymywać terminów i móc co dwa lata wydać nową książkę.
Zawsze ma Pani określony, szczegółowy pomysł na fabułę? A może zaczyna Pani od czegoś drobnego i daje się ponieść wyobraźni?
Zaczynam od jakiegoś ogólnego założenia. Później powstają postacie i to relacje między nimi napędzają akcję. Nie mam więc szczegółowego planu. Zaczynam od pomysłu, który rozrasta się w sposób organiczny w trakcie powstawania książki.
Zdarza się więc, że z czasem historia podąża w kierunku, który dla Pani samej bywa zaskakujący?
O tak, to się zdarza bardzo często.
Który etap pracy nad książką jest dla Pani najciekawszy, a który bywa największym wyzwaniem?
Uwielbiam wolność, którą daje mi budowanie fikcyjnego świata powieści. Łatwo mi przychodzi tworzenie postaci, ich wzajemnych relacji oraz scenerii, w których rozgrywa się akcja. Nieco większym wyzwaniem bywa sama fabuła. Poza tym lubię wymyślać tytuły, choć czasami jest to bardzo trudne, trudniejsze niż można by się spodziewać.
Jak wiele czasu zajmuje Pani badanie realiów? Czy to przyjemny proces?
To zależy od książki. Ten etap bywa skomplikowany, na przykład do napisania powieści Siedem lat później potrzebna mi była wiedza medyczna, czyli z dziedziny, o której wcześniej nie miałam pojęcia. Z kolei podczas pracy nad książką Ten jedyny pochłonął mnie świat futbolu amerykańskiego, który odgrywał w moim życiu ważną rolę w czasach, gdy studiowałam na uniwersytecie Wake Forest (pracowałam wówczas ze sportowcami), dlatego było to o wiele prostsze zadanie. Wszystko zależy zatem od fabuły powieści, ale bywa, że na tym etapie pracy świetnie się bawię.
Pani bohaterki to osoby barwne i różne od siebie, każda ma inne pasje i zainteresowania. Ile jest w nich z Emily Giffin i czy zawsze lubi Pani postacie, które tworzy?
Główna bohaterka zawsze ma w sobie coś ze mnie. To niezbędne, ponieważ tworząc ważną postać, muszę poczuć z nią więź. Wprawdzie losy żadnej z nich nie są oparte na moim prawdziwym życiu, sądzę jednak, że pewne aspekty ich osobowości bez wątpienia mogę odnieść do siebie. Nie jest to tak istotne w przypadku bohaterów drugoplanowych.
Które swoje powieści lubi Pani najbardziej?
Chyba najbardziej lubię Coś niebieskiego, Pewnego dnia oraz moją najnowszą powieść.
Jak wiele łączy Panią z Sheą, główną bohaterką ostatniej książki?
Mamy pewne cechy wspólne – zamiłowanie do sportu i jej marzenie, by zostać dziennikarką sportową. Kiedyś również miałam takie ambicje. Jednak sporo nas dzieli. Jestem od niej o dziesięć lat starsza. Mam dwóch synów i córkę, ona zaś nie wie nawet, czy kiedykolwiek będzie chciała mieć dzieci. Ja buduję swoją karierę zawodową od lat, ona właśnie rozpoczyna nowy etap. Jestem mężatką, a ona nie. Mimo to na pewnym poziomie czuję z nią silną więź, w jakimś sensie przemawiamy jednym głosem, co dla pisarki jest sprawą najważniejszą. Wydaje mi się, że wszyscy przeżyliśmy chwile, gdy zastanawialiśmy się, czy nasze życie przebiega tak, jak byśmy chcieli.
Czytając powieść, czułam sympatię do Shei właśnie dlatego, że wydaje się dość zagubiona, dopiero zastanawia się, co zrobić ze swoim życiem. Myślę, że to czyni ją ciekawą postacią.
Miło to słyszeć.
Pani bohaterki często stają przed ważnym życiowym dylematem. Czy decyzje, które podejmują, są zgodne z tym, co Pani by zrobiła na ich miejscu?
Oczywiście zawsze staram się wejść w ich skórę. Ale pamiętajmy, że zadaniem autora jest zbudowanie losu swoich bohaterów i poprowadzenie ich zgodnie z tym, kim są i jaka rzeczywistość ich otacza.
Czy zastanawiała się Pani nad tym, jak Pani powieści – przetłumaczone na inne języki – są odbierane przez czytelniczki w różnych częściach świata?
Raczej nie zastanawiam się nad samym przekładem, ponieważ ufam moim tłumaczom. Myślę, że doświadczenia i relacje międzyludzkie, które opisuję, są dość uniwersalne. Istnieją pewne ogólne prawdy dotyczące na przykład prawdziwej miłości, związku pomiędzy matką i córką albo niełatwej przyjaźni. To coś, czego wszyscy doświadczamy i może dlatego czytelniczkom w różnych krajach łatwo jest utożsamiać się z moimi postaciami i odnieść ich losy do własnego życia. Wiem, że moje książki przetłumaczone na język polski spotykają się ze wspaniałym odbiorem, często dostaję wiadomości od czytelniczek. Oczywiście nie znam polskiego, ale mam bardzo miły kontakt z fankami z Polski.
W takim razie jaki uniwersalny przekaz niesie ze sobą Ten jedyny?
To książka o miłości wymykającej się konwenansom, o stracie, o życiowych dylematach, które stawia przed nami upływający czas. Często myślimy o swoim życiu i związkach w pewnych ustalonych ramach. Pytanie brzmi: co by się zdarzyło, gdybyśmy zapragnęli czegoś, co teoretycznie nie jest dla nas dobre? Na przykład gdybyśmy zakochali się w kimś, w kim nie powinniśmy? Moja bohaterka, Shea, musi odpowiedzieć sobie na te właśnie pytania, a konsekwencje jej decyzji mają wpływ na cały otaczający ją świat, od relacji z najbliższą
przyjaciółką po karierę. Sądzę, że każdemu z nas może przytrafić się sytuacja, która nas zmusi do zastanowienia się nie tylko nad tym, co jest najlepsze dla nas, ale i do wzięcia pod uwagę wszystkich tych, którym na nas zależy.
Co Pani sądzi o polskich wydaniach swoich powieści?
Bardzo mi się podobają. Okładki są piękne. Niezwykle intrygujące.
Czy chciałaby Pani przekazać coś polskim czytelniczkom?
Chcę im bardzo podziękować za wsparcie i za to, że tak fantastycznie przyjmują moje powieści. Dzięki Facebookowi mogę utrzymywać z nimi kontakt i z przyjemnością śledzę ich reakcje oraz słucham opinii. Mam polskich znajomych, którzy czasem opowiadają mi o waszym kraju. Poza tym jestem zachwycona polską kuchnią.
Naprawdę? Jakich potraw Pani próbowała?
Nie pamiętam ich nazw, ale gdy odwiedziłam Polskę, zakochałam się w tamtejszych restauracjach. Przyjęto nas naprawdę po królewsku.
Pracuje już Pani nad czymś nowym?
W tej chwili jestem w trasie promocyjnej, tak więc wciąż w pełni zajmuje mnie Ten jedyny. Kiedy wrócę do domu, mam zamiar zrobić sobie wakacje – odpocząć, nabrać sił, spędzić więcej czasu z dziećmi. Dopiero później zabiorę się za pisanie kolejnej książki.