Kim jest coach intymności? Ludzie kojarzą to określenie z kimś, kto specjalizuje
się w psychologii, seksuologii… Dlaczego ktoś taki jest nam potrzebny w życiu?
Pojawienie się zawodu coacha intymności jest odpowiedzią na zmiany społeczne i relacyjne, które zaszły w ostatnich kilku dekadach. Wiele osób odczuwa potrzebę omawiania kwestii dotyczących
seksualności i zajmowania się seksem jako jedną z dróg do szczęścia. Moim zadaniem jest pomóc klientom i klientkom odkryć co mogą zrobić, by seks i relacje intymne z innymi ludźmi dawały
im więcej szczęścia. W mojej pracy łączę edukację seksualną w wersji dla dorosłych z narzędziami coachingowymi. Coach intymności jest nowym zawodem w Polsce. To zrozumiałe, że jeszcze nie bardzo wiadomo, o co chodzi (śmiech). Zagadnienia, którymi się zajmuję, nie są nowe, ale coraz bardziej świadomie poświęcamy im uwagę – chcemy mieć decyzyjność, chcemy się rozwijać, chcemy z intencją dążyć do szczęścia.
Co skłoniło cię do napisania „Warsztatów intymności”? Skąd pomysł, że
Polacy potrzebują takiej książki?
Książka powstała na podstawie warsztatów, które prowadzę regularnie od lata 2018 roku. Właśnie odbywa się ich piąta edycja. Stworzyłam te warsztaty jako lekki, wakacyjny kurs z seksualności dla
dorosłych. Nie miałam wysokich oczekiwań. Odzew, z którym spotkała się ta propozycja bardzo mile mnie zaskoczył. Na te warsztaty często przychodzą osoby, które chcą eksplorować tematy związane z seksualnością, a niekoniecznie mają do rozwiązania jakiś „problem z seksem”. Podczas warsztatów spotykam się często z pytaniem „Dlaczego wcześniej tego
wszystkiego nie wiedziałam/wiedziałem?!”. Ludzie wyrażają swoje oburzenie, że
informacje, które podaję na warsztatach, są tak trudne do znalezienia.
Zachęciło mnie to i zmotywowało, aby zaadaptować materiał z warsztatów i
napisać książkę. Jednocześnie podczas pracy w gabinecie zauważam, że są tematy,
które wracają jak bumerag, niezależnie od „problemu”, który jest do rozwiązania.
Jak wpływać na swoje libido, jak się dopasowywać w związku, jak wyrażać
potrzeby, jak akceptować potrzeby drugiej strony, jak odmawiać seksu, jak
przyjmować tę odmowę. Zdarza się, że przekazuję różnym osobom to samo narzędzie i okazuje się, że ono działa w różnych kontekstach, sytuacjach.
Innymi słowy, dajesz ludziom wędkę, a nie rybę.
Można tak to ująć.
Muszę przyznać, że twoja książka jest absolutnie fenomenalna – nie
tylko ze względu na tematykę, która jest niezwykle trudna do omawiania i nadal jest
tabu, nawet w związkach o długim stażu. Powszechnie uważa się, że seks się
uprawia, a nie o nim mówi. No i po co pracować nad czymś, w czym tak naprawdę
chcemy się zapomnieć. Jak bardzo omijanym tematem jest seksualność?
Wiele osób, z którymi się spotykam, mówi, że w ich życiu temat seksu nie był poruszany. Zakładają jednocześnie, że w życiach innych ludzi tych rozmów musiało być zdecydowanie więcej. Spotykam się z klientami po 50, 60 roku życia, którzy mówią: „U mnie w domu się o tym nie mówiło. Nie
było tak łatwo, jak jest teraz”. To prawda, łatwo dostępny internet jest
obecnie głównym źródłem informacji, ale czy rzetelnych? Jak rozpoznać, które z nich
są nam mniej lub bardziej potrzebne? A w odpowiedzi odzywają się osoby w wieku
25, 30, 35 lat, które mówią dokładnie to samo: „U mnie w domu też zazwyczaj się
o tym nie rozmawiało, a jak już, to rubasznie, w żartach, nie na poważnie”.
Kiedy powinniśmy zacząć pracować nad swoją seksualnością?
„Pracować”, hmm... Nie przepadam za tym słowem w odniesieniu do życia seksualnego. Wolę mówić, że seksualność warto eksplorować, że można zastanawiać się nad nią, rozmawiać o niej.
W świecie idealnym edukacja seksualna powinna zacząć się, zanim zacznie się nasza pamięć, czyli na etapie, kiedy nie rodzą się jeszcze wspomnienia. Tak jak nie mamy wspomnień z etapu, kiedy uczyliśmy
się mówić, tak nie powinniśmy mieć wspomnień związanych z momentem, w którym zrozumieliśmy,
że nasze ciało należy do nas i tylko do nas. Autonomia cielesna to podstawowa
zasada dobrego życia seksualnego. Dziecko nie powinno pamiętać, kiedy zostało
nauczone, że jego ciało jest tylko jego i że nikt nie ma prawa czegokolwiek
żądać od tego ciała, a jedynie prosić je o współpracę. Niestety, ta świadomość
dopiero się rozwija, a dorośli często nie mają odpowiednich narzędzi (i
poczucia własnej autonomii cielesnej), aby przekazać dzieciom taką świadomość.
Spotykam też jednak coraz więcej osób, które w piękny sposób zaszczepiają tę
prawdę swoim dzieciom. Usłyszałam kiedyś od klientki, „Jak chcę synkowi założyć
skarpetki, to pamiętam, żeby nie chwytać go za nogę i nie wciągać tej
skarpetki, tylko najpierw powiedzieć mu, co zamierzam zrobić i zapytać, czy poda
mi nogę. Zachodu z tym jest tyle, że hej! Czasowo na pewno wydajniej byłoby po
prostu mu te skarpetki założyć i tyle. Ale wolę poświęcić ten czas i mieć
poczucie, że uczę go czegoś dobrego.” Oczywiście, kiedy dziecko wybiega na
czerwonym świetle na ulicę, to jego życie bierze górę nad lekcjami z autonomii
cielesnej i czym prędzej chwytamy je za kaptur i sprowadzamy z powrotem na
chodnik. Ale tworząc w codziennych sytuacjach przestrzeń na szacunek dla
autonomii cielesnej, możemy dzieci nauczyć, że ich odmowa może być przyjęta i
nie będą za nią ukarane w sposób, który mógłby zniechęcić do mówienia „nie” w
przyszłości. Nie zmieni się to jednak tak po prostu w ciągu jednego pokolenia,
zmiany społeczne potrzebują więcej czasu.
Wracając do pytania, uważam, że nie należy naprawiać rzeczy, które nie są zepsute. Jeżeli idziesz przez życie i czujesz, że nie potrzebujesz zajmować się swoją seksualnością, to po prostu się nią nie
zajmuj. Ja nie jestem od tego, żeby chodzić za ludźmi i mówić im, że powinni
się zajmować sobą i się rozwijać, jeśli sami nie czują takiej potrzeby. Nie
jest to część mojej filozofii pracy. Seksualnością należy się zająć, kiedy czujemy
potrzebę, by było nam lepiej, niż jest.
Jak asertywność może nam pomóc osiągnąć swoje własne seksualne
szczęście i harmonię wspólnie z drugą osobą?
Asertywność to mówienie prawdy o sobie, uznanie za priorytet, że chcemy powiedzieć o sobie prawdę i że gdy ją wypowiemy, godzimy
się na jej konsekwencje, które mogą być różne. Każdy naszą asertywność może
przyjąć inaczej. Ktoś może poczuć się zraniony lub nie przyjąć do wiadomości
naszego zdania. Często spotykam się z tym, że o asertywności myśli się jako o
stawianiu muru, tworzeniu konfliktu. Paradoksalnie jednak przyjęcie postawy asertywnej
i zaproszenie drugiej osoby do zrobienia tego samego może być doświadczeniem,
które zbliża do siebie ludzi, a nie tworzy między nimi bariery. Głęboko wierzę,
że ludzie chcą wiedzieć prawdę o swojej ukochanej osobie, na przykład o tym, czy
druga osoba ma ochotę na seks czy nie. Mimo że czasem ta prawda jest bolesna,
bo nie spełnia czyichś potrzeb. Dobrze jest przemyśleć strategie, które pomogą
nam sobie z tym bólem poradzić. Przewodnią wartością w relacjach polegających
na więzi i bliskości jest dowiadywanie się prawdy o tym, czego druga strona
pragnie, a czego nie lubi, i budowanie na tej wiedzy dalszej relacji.
Po co tak naprawdę uprawiamy seks?
To ważne pytanie. Warto je sobie zadać, ponieważ powodów jest mnóstwo, a że każdy z nas jest inny, te powody mogą być
różne. Najczęściej jest to potrzeba przyjemności lub pragnienie poczucia
bliskości. Kiedy dwie osoby wchodzą w seksualną interakcję w innych celach – na
przykład jedno chce rozładować napięcie i mieć orgazm, a drugie chce poprzez
seks przede wszystkim wzmocnić poczucie więzi – może pojawić się konflikt. Skomunikowanie
swoich celów i potrzeb zwiększa szanse
na to, aby w zgodzie ze sobą i drugą osobą dać i wziąć to, co chcemy. Nasze
cele mogą się zmieniać – jednego dnia można mieć chęć na kompletne rozpłynięcie
się leniwej rozkoszy, a innego na szybki, ostry seks. Warto zakomunikować to
drugiej osobie, by móc wspólnie przygotować się na udane intymne spotkanie.
Dlaczego tak trudno nam rozmawiać o seksie, swoich potrzebach i
określać swoje „seksualne ja”?
Ja widzę dwa główne powody. Pierwszym jest brak praktyki. Nie słyszeliśmy, żeby inni ludzie o seksie rozmawiali, i raczej
nikt nas o seks nie pyta na co dzień. A skoro tak się dzieje, można wyciągnąć
wniosek, że rozmawianie o seksie jest niewłaściwe i nie należy tego robić.
Drugim powodem jest nasz strach przed tym, że druga osoba odmówi wzięcia
udziału w spełnieniu naszej potrzeby. Przyjęcie słowa „nie” może być trudnym
doświadczeniem. Nasze istnienie zyskuje wartość, kiedy inni ludzie uznają je za
wartościowe. Jesteśmy istotami stadnymi, żyjemy w siatce relacji z innymi
ludźmi, więc to, co mają do powiedzenia na nasz temat, jest dla nas ważne. Tak
jest w każdej dziedzinie życia. W przypadku seksualności może to być problem
poważniejszy, ponieważ seksualność jest sferą intymną i silnie wpisaną w naszą
tożsamość (kim jestem dla siebie i za kogo się uważam; czy uważam się za
wartościową osobę). I zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie uważał, że z nami
jest coś nie w porządku (śmiech), więc nie da się tego problemu do końca
wyeliminować. Ale można go niwelować. Im lepiej siebie znamy i im większe mamy
poczucie, że nasza seksualność należy do nas samych i to my nią kierujemy, tym
łatwiej jest zaakceptować to, że ktoś „ma inaczej niż my”.
Wiele związków rozpada się przez to, że jedna z osób w tym związku nie
pragnie seksualnej bliskości. Uważa się to za jedną z czerwonych flag. Czy
pożądanie jest wyznacznikiem miłości?
Na pożądanie wpływa absolutnie wszystko w naszym życiu, więc by dowiedzieć się co to znaczy, że ktoś nie ma ochoty na
seks, potrzebujemy zbadać temat. Wiele osób ma tendencję do chwytania się
pierwszej myśli, która im przyjdzie do głowy, i odnoszenia takiej informacji od
partnera/partnerki do siebie. Pierwszymi myślami są zazwyczaj: „nie podobam ci
się”, „nie kochasz mnie”, „coś jest ze mną nie tak”. Wydaje nam się, że kontrolujemy
odczuwanie pożądania przez partnerkę/partnera. Niekoniecznie. Możemy na jego/jej
pożądanie wpływać tylko w nieznacznym stopniu, na przykład jeśli mój partner
lubi koronkową bieliznę, a ja ją dzisiaj założę, to może mu w ten sposób pomogę
odczuć pożądanie. Jednak gdy partner wróci do domu zmęczony, bo miał ciężki dzień
w pracy, to może i najbardziej erotyczna koronka nie zadziała.
Dobrą strategią jest założenie, że nie kontrolujemy
pożądania drugiej osoby. Powinno się rozmawiać, zadawać pytania. Nie warto
zakładać, że wiemy, co druga osoba czuje i myśli. Jeśli ktoś wie, jaki jest powód
nieodczuwania pożądania, to będzie to osoba, która pożądania nie czuje. Warto ją
o to zapytać. Jak również o to, co sprawia, że tę ochotę ma.
Jaka jest różnica między podnieceniem i pożądaniem?
Podniecenie to reakcja fizyczna na poziomie naszego ciała, na przykład wilgotność czy erekcja genitaliów. Pożądanie to
mentalne, psychiczne zdawanie sobie sprawy z tego, że mamy ochotę na seks.
Jedno z drugiego nie zawsze wynika lub się z nim wiąże, a na oba ma wpływ
mnóstwo czynników. Wielu ludzi uważa, że podniecenie oznacza, że ktoś czuje
pożądanie, co nie zawsze jest prawdą. Ochota jest w głowie, podniecenie w
ciele.
Dojście do równowagi i harmonii w zgodzie z naszym organizmem jest
ważnym elementem szczęścia seksualnego. Jaką rolę odgrywa w tym masturbacja?
Czy jest to coś, czego powinniśmy się brzydzić lub wstydzić?
Masturbacja jest naturalnym etapem w rozwoju seksualnym i cielesnym każdego człowieka. Odkrywanie i dotykanie swojego ciała nie
jest złe czy dobre – to po prostu fizjologia. Jeżeli system nerwowy działa jak
powinien, wówczas możemy odkrywać wiele miejsc, które mają dużo fajnych
zakończeń nerwowych. Dotykanie ich powoduje reakcje chemiczne w naszym ciele, a
to z kolei sprawia, że ta czynność jest przez nas odbierana jako przyjemna.
Nasze zdanie na temat masturbacji kształtowane jest między innymi przez
kulturowe komunikaty, konwenanse, stereotypy. Mają one źródło w dychotomicznym rozumieniu
świata, które dzieli wszystko na czarne i białe. Jednym elementem tej siatki
mitów jest przekonanie, że jeśli jesteś sam – masturbujesz się, jeśli jesteś z
kimś – uprawiasz seks. Nie ma żadnego powodu, aby te dwie rzeczy wykluczały się
wzajemnie, to my, ludzie, podzieliliśmy te zachowania na właściwe i
niewłaściwe. Warto nauczyć się z uwagą patrzeć w głąb siebie, zamiast sugerować
się tym, co świat na ten temat głosi. Przecież całego świata nie ma z nami w
łóżku, więc dlaczego tak bardzo nas interesuje?
W trakcie samomiłości z zamkniętymi oczami możemy wyobrażać sobie przeróżne
scenariusze. Mogą wśród nich być też trudne do odszyfrowania. Dlaczego fantazje
są tak różne i nie zawsze zrozumiałe dla nas samych?
Fantazje seksualne są częścią naszej wyobraźni.
Fantazjujemy przecież o wielu rzeczach, nie tylko o seksie. Wszystkie fantazje są
w głowie, a doba uparcie ma tylko 24 godziny, więc realizujemy zaledwie niektóre.
Fantazje seksualne są częścią naszego życia wewnętrznego, tak jak wszystkie
inne nasze myśli. Możemy mieć ich mnóstwo i dzięki temu rozpracować milion
opcji i wybrać tę, którą chcemy zrealizować. Ale często już samo myślenie o
czymś, malowanie obrazów za pomocą wyobraźni, zaspakaja nasze potrzeby
seksualne. Niektóre fantazje mamy ochotę realizować, o innych chcemy tylko myśleć.
Żadna z tych dwóch odsłon fantazji nie jest z natury lepsza czy gorsza, obie
mogą nam służyć do spełniania potrzeb.
Czasem myślimy: „To jest ta jedyna/ten jedyny! Dogadujemy się i jest
cudownie jak we śnie”. Jednak kiedy dochodzi do zbliżenia, okazuje się, że mamy
zupełnie inne gusty. No i klops. Po seksie następuje cisza. Jak sobie poradzić
z niedopasowaniem seksualnym w związku?
Do pewnego stopnia można temu zapobiec poprzez
wcześniejsze rozmowy na temat seksu w ogóle. Wówczas możemy się zorientować,
jak druga osoba podchodzi do wielu tematów, czego w seksie szuka. Warto
poruszać tematy, które są dla nas ważne, by później uniknąć rozczarowania. Rozmawiać
o wartościach, niekoniecznie o aktywnościach seksualnych (chociaż też można).
Można rozmawiać o serialach, które oglądamy i wątkach, jakie tam się pojawiają
w obszarze seksualności. Można zwrócić uwagę na okładkę czasopisma w kiosku,
gdzie reklamowany jest artykuł o 10 sposobach na zaspokojenie
partnera/partnerki i zapytać, co druga osoba sądzi o takich artykułach. Można
opowiedzieć o czymś związanym z seksualnością, co widziało się w Internecie.
Jest wiele sposobów, by otworzyć tę rozmowę w sposób bezpieczny, niezmuszający
do obnażania siebie, na które może jeszcze nie jesteśmy gotowe/gotowi. Przed
seksem da się więc wiele zrobić, o ile jest chęć i gotowość obu stron do
szczerej rozmowy o seksualności. Główna zasada: mówić jak więcej o tym, co jest
dla nas ważne. Rozmowa może zminimalizować ryzyko niekompatybilności partnerów i
ewentualnego rozczarowania, kiedy już do łóżka trafimy.
Muszę przyznać, że ta rozmowa uświadomiła mi, jak ważny i nadal mało
znany jest temat naszych relacji intymnych. Z jaką wskazówką zostawisz swoich
czytelników?
Wiara w moc telepatii w życiu seksualnym może nas zawieść, dlatego warto eksplorować inne formy komunikacji. Polecam rozmowę –
jest to niezwykle przydatna umiejętność, nie tylko w łóżku! (śmiech).
Z Agnieszką Szeżyńską rozmawiała Marta Cziomer