23 września nakładem naszego wydawnictwa ukaże się najnowsza książka Tomka Michniewicza pt. „Świat równoległy”. W książce znajdziemy osiem reportaży o ludziach i miejscach, które wydaje nam się, że znamy.
Poniżej przestawiamy trzy krótkie fragmenty z książki.
POLSKA
Tygodnie po powrocie są najtrudniejsze. Po sześciu miesiącach w Kandaharze „Strażak” wrócił do domu. W nocy dopadł go koszmar, poderwał się, wrzasnął, żona skuliła się pod ścianą.
– Co się chowasz, strzelaj! – krzyczał do niej.
Sporo pił, musiał zapomnieć, o niczym nie chciał opowiadać. Parę lat wcześniej, po powrocie z Iraku, zobaczył, że żona waży może czterdzieści kilo, tak wychudła. Nauczył się nie opowiadać, co w pracy, zwłaszcza na misjach. Wszystko dobrze, kochanie. Nic tu się nie dzieje. To tylko telewizja.
SAN QUENTIN
W San Quentin nie rządzą strażnicy czy naczelnik, tylko wewnętrzny kodeks, którego złamanie oznacza śmierć. To bardzo brutalny świat, niepozostawiający nikomu wyboru. Jesteś z nami lub przeciw nam. Więźniowie uczą się tych zasad od dziecka na ulicy i w innych zakładach, do San Quentin trafiają już dobrze zorientowani.
W San Quentin masz do wyboru być rasistą lub być sam. Dać się wykorzystywać swoim albo wszystkim. Samotnik nie ma tu szans, zjedzą go żywcem, powiesi się w celi lub zwariuje ze strachu. Musisz należeć do którejś grupy.
RPA
Przemoc w Johannesburgu różni się od tej w innych miastach. Jest przesadzona, bezsensowna. Każdy odda telefon na sam widok noża, nie trzeba go ciąć po twarzy. Nikt nie zaryzykuje życia za portfel, a i tak strzelą albo zatłuką wyrwaną ze ściany rurą. Jakby się mścili za coś. Za biedę, za złe czasy, za to wieczne poczucie, że są gorsi, mniej ważni, że ich oszukali, bo miało być lepiej, a jest tak samo. To nie tylko bieda, to żal, frustracja, wszystko naraz.