Aktualności

Wywiad z Becką Fitzpatrick

Wywiad z Becką Fitzpatrick

Data dodania: 14.11.2014
Pytania zostały zadane przez czytelników za pośrednictwem portalu Goodreads.com

Musimy zacząć od najczęściej pojawiającego się pytania. Wygląda na to, że wszystkie twoje fanki są zakochane w Patchu z serii „Szeptem”. Chciałyby dowiedzieć się czegoś więcej o nim i Norze. Co myślisz o ich związku? Czy pisząc o nich, inspirowałaś się swoimi przeszłymi związkami? Laura pyta: Kto stanowił dla ciebie inspirację przy tworzeniu postaci Patcha Cipriano? Twój mąż? A może twój wymarzony, idealny mężczyzna?
Becca Fitzpatrick: Patch był iskrą, która sprawiła, że napisałam „Szeptem”. Był pierwszym bohaterem, co do którego miałam pewność, że pojawi się w książce. Większość pierwszych szkiców powieści obraca się wokół jego postaci. Szeptem zaczęłam pisać w wieku dwudziestu czterech lat, więc jeszcze świeżo w pamięci miałam moje nastoletnie doświadczenia. Do mojego liceum chodził pewien chłopak, którego użyłam jako ramy do zbudowania postaci Patcha. Był wyluzowany, cichy i tajemniczy. Gdy mijałam go na korytarzu, nigdy nie wiedziałam, o czym akurat myśli. Było w nim coś intrygującego. Bardzo mnie pociągał, ale nie mieliśmy żadnych wspólnych znajomych ani nie chodziliśmy na te same lekcje, więc widywałam go tylko przelotnie. Zastanawiam się, czy wydawałby mi się równie pociągający, gdybym poznała go lepiej. Czy w tym samym stopniu pobudzałby moją ciekawość? Nie mogę stwierdzić tego na pewno, ale chyba jednak nie. To właśnie tajemniczość czyniła go tak bardzo atrakcyjnym.

Podobną aurę tajemniczości chciałam stworzyć w przypadku Patcha. Choć napisałam cztery książki z jego udziałem, nigdy nie miałam poczucia, że zdołałam go dobrze poznać. Bardzo lubię w Patchu to, że nie można go do końca rozgryźć. Na początku wydaje się głównym czarnym charakterem całej opowieści. Ale wraz z kolejnymi częściami serii czytelnicy obserwują, jak ewoluuje z samolubnego, nieczułego, złego chłopca w człowieka walczącego o swoje odkupienie i zdolnego do prawdziwej miłości. Widzimy również, jak Patch, twardy i zaciekle broniący swojej niezależności, zdaje sobie sprawę z uczuć, jakie żywi do Nory, i zaczyna jej ufać. Obdarzenie kogoś zaufaniem i uzależnienie się od niego wcale nie oznacza, że człowiek rezygnuje z części swojej wolności czy też staje się słabszy, lecz prowadzi do uświadomienia sobie, że we dwoje możemy być silniejsi.

Maria: „Black Ice” bardzo różni się od twoich poprzednich książek. Co skłoniło cię do napisania thrillera? Czy zawsze chciałaś spróbować swych sił w tym gatunku?
Eves: Na Twitterze wspomniałaś, że zaczynałaś pisać „Black Ice” jako paranormalny romans Young Adult, jednak później usunęłaś z książki elementy paranormalne. Co sprawiło, że podjęłaś taką decyzję?
BF: Pierwsza wersja „Black Ice” zawierała elementy paranormalne – duchy zamordowanych dziewczyn nawiedzały główną bohaterkę Britt i pomagały jej w odkryciu tożsamości człowieka, który je zabił (i który poluje na Britt). W pierwszych miesiącach pracy nad książką nie zastanawiałam się nad gatunkiem tej powieści, kierowałam się po prostu tym, co podpowiadał mi instynkt i pisałam historię, która w tamtym czasie wydawała mi się najważniejsza. W późniejszych wersjach, po długich dyskusjach z moim redaktorem, zrezygnowałam z duchów, a na pierwszy plan wysunęłam wątki kryminalny i psychologiczny. Poza tym Britt musiała samodzielnie poznać tożsamość mordercy. Fakt, że nie byłam do końca świadoma tego, iż piszę thriller, a nie romans paranormalny, w dużym stopniu ułatwił mi ten przeskok między gatunkami. Aylen: Czy w przeżyciach bohaterów książki znalazły odzwierciedlenie twoje własne doświadczenia? Podobno Black Ice” jest oparta na twoich przeżyciach  młodości. W jaki sposób zetknęłaś się z tematem porywaczy i zakładników?

Kelly: Czy robiłaś jakiś research dotyczący wypraw i wędrówek górskich?
BF: Inspiracją wszystkich moich książek są wspomnienia młodości. Gdy byłam nastolatką, niemal co wieczór pisałam dziennik. Teraz często do niego wracam i czytam moje wpisy, by przypomnieć sobie, jakie to uczucie być nastolatką. Niektóre rzeczy, jak technologie, młodzieżowy język czy kultura zmieniły się wraz z upływem lat, ale emocje związane z zakochaniem się, zdradą lub upokorzeniem są  uniwersalne i niezmienne. Gdy mówię, że losy moich bohaterów odzwierciedlają moje przeżycia, to mam na myśli te emocje i wspomnienia, jakie one we mnie budzą. W „Black Ice” Britt zostaje uprowadzona przez dwóch zbiegów. Jeden z największych lęków mojej młodości wiązał się z obawą, że zostanę rozdzielona z rodziną i będę zdana tylko na własne siły. Co jeśli nie uda mi się uciec? Co jeśli nigdy więcej nie ujrzę moich bliskich i przyjaciół? Z takimi właśnie pytaniami na każdym kroku musi się mierzyć Britt.
Od początku wiedziałam, że jednym z najtrudniejszych zadań przy pisaniu „Black Ice” będzie przedstawienie walki Britt o przetrwanie w sposób wiarygodny. Żeby te zmagania nie wyglądały na zbyt proste. Chciałam, aby bohaterka zmieniała się i dojrzewała, a to mogło się dokonać tylko w wyniku trudnych doświadczeń i zmagań z kolejnymi przeszkodami. W „Black Ice” do takich przeszkód należą między innymi gwałtowna śnieżyca, uwięzienie, niepewność, komu można zaufać, a także psychiczne i fizyczne zmęczenie. Przygotowując się do pisania książki, wybrałam się na wycieczkę w góry Teton i bacznie obserwowałam tamtejszy krajobraz. Starałam się wczuć w położenie kogoś, kto znalazł się sam w górach w środku szalejącej śnieżycy. Nietrudno było wyobrazić sobie wszystkie czarne scenariusze, jakie mogą się przydarzyć w takiej sytuacji: brak jedzenia, hipotermia, utrata nadziei, depresja. O wiele trudniejsze było wykreowanie postaci bohaterki, która jest na tyle mądra i opanowana, by była w stanie pokonać te trudności. Tu właśnie przydał mi się research. Podczas pracy nad „Black Ice” googlowałam wszystko, co tylko się dało: od „jak przeżyć atak niedźwiedzia”, przez „jak zbudować schronienie ze śniegu”, po „jadalne dzikie rośliny”. Czytałam książki o tym, jak przetrwać w ekstremalnych warunkach. Rozmawiałam z doświadczonymi turystami wędrującymi po górach. Sama spędziłam też sporo czasu w górach, szukając jaskiń, przepustów wodnych, opuszczonych chat oraz powalonych drzew, które mogły zostać wykorzystane jako schronienie.

Danielle: Jakiego rodzaju relacji między bohaterami możemy się spodziewać w twojej najnowszej książce?
BF: Uwielbiam zderzać ze sobą dwoje ludzi, między którymi wyczuwa się chemię. Sprzyja to tworzeniu rozmaitych, pełnych erotycznych podtekstów dialogów, które – mam nadzieję – prowadzą zazwyczaj do czegoś więcej. Niemniej jednak przedstawienie w wiarygodny sposób dwóch postaci, które nieustannie uciekają przed śmiercią, a jednocześnie potrafią analizować żywione do siebie nawzajem uczucia, może być sporym wyzwaniem. Jako pisarka i jako człowiek próbuję dostrzegać pośród strachu i rozpaczy choć promyk nadziei. Nie ma takiej sytuacji, w której miłość nie zdołałaby zakiełkować. Starałam się zachować w książce równowagę pomiędzy pełnymi napięcia, przyprawiającymi o szybsze bicie serca momentami zagrożenia a historią dwojga ludzi, których zaczyna łączyć o wiele głębsze uczucie niż wspólne pragnienie przeżycia. W „Black Ice” Britt i Mason, jeden jej z porywaczy, zostali uwięzieni w górach z różnych powodów. Mogą przetrwać tylko wówczas, jeśli wzajemnie sobie zaufają. Nie pociąga mnie pisanie o normalnych i dobrze funkcjonujących związkach – na  szczęście dla mnie w prawdziwym życiu jest ich pod dostatkiem. Znacznie bardziej interesuje mnie pisanie o obsesjach, zwątpieniu w siebie, przemocy i zdradzie. Książki moim zdaniem stanowią rodzaj bezpiecznej przestrzeni, w której możemy zgłębiać nasze mroczne pragnienia i lęki.

Ash: Jaka jest twoja ulubiona książka lub seria książek, która zachęciła cię do pisania? Co poradziłabyś innym początkującym autorom?
BF: Jako dziecko uwielbiałam kryminały o Nancy Drew. Dostrzegam zresztą wiele podobieństw między Nancy Drew a Norą Grey. Jestem również wielką fanką romansów kryminalnych Diany Gabaldon i Sandry Brown. Do moich ulubionych tytułów tej drugiej należą „Rykoszet”, „W objęciach nocy” i „Zasłona dymna”. Natomiast młodym pisarzom radziłabym, by czytali książki spoza swojej działki. Każdy gatunek może nauczyć was czegoś nowego, jeśli chodzi o umiejętność opowiadania historii. Jeśli zazwyczaj czytacie romanse, spróbujcie sięgnąć po powieści science fiction. Jeśli lubicie westerny, przeczytajcie jakąś książkę Young Adult. Czytanie pomogło mi stać się lepszą pisarką w znacznie większym stopniu niż samo pisanie.

Sara: Powiedziałaś, że na razie nie chcesz, by „Szeptem” zostało sfilmowane. Dlaczego? Czy mamy szansę oglądnąć adaptację filmową Szeptem w przyszłości?
BF: Jestem głęboko przekonana o tym, że człowiek powinien przede wszystkim ufać własnemu instynktowi i do tego tak naprawdę sprowadza się moja decyzja, by nie przenosić książki na ekran kinowy. Po prostu nie wydawało mi się to słusznym krokiem. Nie potrafię tego lepiej wyjaśnić. Jestem zadowolona ze swojej decyzji. Wiem jednak, że rozczarowałam wielu czytelników i bardzo ich za to przepraszam.

Crystall: Czy pisanie książek było twoim planem na życie, czy też tak się po prostu złożyło, że zostałaś pisarką?
Annelies: Czy chciałaś kiedyś zrezygnować z pisania?
BF: Gdy miałam osiem lat, po raz pierwszy zobaczyłam film „Miłość, szmaragd i krokodyl”. Opowiada on o autorce romansów Joan Wilder, która wyrusza do Kolumbii, aby uratować swoją siostrę z rąk bandytów, a przy okazji szuka skarbów i zakochuje się w przystojnym, wysokim szatynie. Marzyłam wtedy o tym, że gdy dorosnę, będę jak Joan Wilder. Myślałam, że życie wszystkich autorek romansów wypełnione jest niebezpiecznymi i zapierającymi dech w piersiach przygodami, także miłosnymi. Ale gdy poszłam na studia, zapomniałam o moim dziecięcym marzeniu. Złożyłam podanie do CIA, bo chciałam zostać szpiegiem. Nie zajmowałam się pisaniem do czasu, aż mój mąż zrobił mi niespodziankę na dwudzieste czwarte urodziny i zafundował mi udział w kursie kreatywnego pisania. To właśnie podczas tych zajęć  zaczęłam pisać Szeptem. Przez następne pięć lat nieustannie przerabiałam i poprawiałam moją książkę. Szukałam też wydawnictwa, które chciałoby ją wydać, ale udało mi się zebrać jedynie wielką stertę listów odmownych. Bywały wówczas chwile, że chciałam się poddać. Zastanawiałam się, czy zwyczajnie nie marnuję czasu. Na szczęście miałam wsparcie ze strony przyjaciół pisarzy z warsztatów pisania. Wszyscy jechaliśmy w zasadzie na tym samym wózku i to poczucie solidarności było bezcenne. Wszyscy dopingowaliśmy się nawzajem. Jeśli próbujecie opublikować pierwszą książkę, zachęcam was do znalezienia jakiejś grupy skupiającej początkujących pisarzy. Pisanie to bardzo samotne zajęcie, dobrze więc mieć wokół siebie przyjaciół.

Lenteja: Ile godzin dziennie poświęcasz na pisanie? Jak długo zajmuje ci napisanie takiej książki jak „Szeptem”? Czy pracujesz każdego dnia?
BF: Kiedy moi synowie byli mniejsi, miałam znacznie bardziej skomplikowany grafik. Pracowałam głównie podczas ich drzemek oraz w nocy, kiedy oni już spali. Teraz obaj spędzają w szkole po sześć godzin dziennie i wtedy właśnie, gdy w domu panuje spokój, staram się pisać. Zazwyczaj na napisanie książki mam rok i ten okres obejmuje również wielokrotne redakcje tekstu. Wydaje się, że rok to mnóstwo czasu, ale ja i tak nieustannie czuję, że gonią mnie terminy. W idealnej sytuacji na napisanie jednej książki potrzebowałabym trzy lata. Ale nie wiem, czy moim czytelnikom starczyłoby cierpliwości, by tyle czekać!

Bronwyn: Co stanowiło dla ciebie największą przeszkodę na drodze do opublikowania „Szeptem”?
BF: Mówiono mi, że historia nie jest dość dobra. Kiedy w 2002 roku zaczęłam rozsyłać tekst książki do agentów, dostawałam z powrotem formalne listy odmowne w rodzaju „ta historia nie jest dla mnie” i tego typu rzeczy. Lecz w miarę jak poprawiałam książkę i wysyłałam ją ponownie, zauważyłam w tonie tych odpowiedzi pewną zmianę. Nabrały bardziej osobistego charakteru. Agenci zaczęli wskazywać mi konkretne elementy w mojej opowieści, które ich zdaniem sprawdzały się bądź nie. Wnioskowałam z ich komentarzy, że zadali sobie trud przeczytania całej książki. Przyjemnie było myśleć, że udało mi się ich na tyle wciągnąć w moją historię, że zostali z nią na dłużej niż tylko kilka pierwszych rozdziałów. Przez pięć lat wciąż więc poprawiałam książkę. W końcu w 2008 roku fabuła Szeptem stała się na tyle mocna, że posypały się propozycje publikacji. Moja rada dla autorów? Nie śpieszcie się z wydawaniem książki. Dobre pisarstwo zawsze znajdzie czytelników. Starajcie się napisać najlepszą powieść, na jaką was stać, a dopiero potem szukajcie wydawcy. Nie na odwrót. Wierzcie mi, sama się o tym przekonałam.

Sara: Gdyby Patch miał się kumplować z bohaterami jakichś innych książek, to do kogo najbardziej by pasował?
BF: Trudno mi wyobrazić sobie Patcha poza światem wykreowanym w „Szeptem”. To jego świat i nie wyobrażam sobie, by miał go opuścić. Chociaż ostatnio byłam w Irlandii i zauważyłam tam kilku młodych chłopaków, którzy przypominali mi Rixona. Zmierzwione ciemne włosy, smukła sylwetka i ten ich zniewalający irlandzki akcent. Miałam wrażenie, że w jakimś innym stuleciu Patch mógłby się włóczyć z tymi chłopakami po ulicach.

Karina: Jaka jest najgłupsza rzecz, jaką zrobiłaś w życiu?
BF: O rety, od czego by tu zacząć? Ale mówiąc serio, nieustannie robię jakieś głupie rzeczy. Ostatnio jednak przeczytałam książkę, która zasadniczo zmieniła moje podejście do własnych błędów i niepowodzeń: Czasem wygrywasz, a czasem… się uczysz: najważniejsze życiowe lekcje zawdzięczamy porażkom Johna C. Maxwella. Teraz zamiast okładać się mentalnie za moje porażki, zadaję sobie pytanie, jaką naukę mogę z tego wyciągnąć, by nie popełnić tych samych błędów w przyszłości. Gdy wyjechałam w pierwszą trasę promocyjną po premierze „Szeptem”, popełniłam wiele głupstw. Ignorowałam na przykład potrzeby mojego ciała, nie piłam dość dużo wody i w efekcie się odwodniłam. Raz nabawiłam się migreny, przez którą musiałam odwołać spotkanie z czytelnikami. Udzielałam nerwowych i nieprzemyślanych odpowiedzi na pytania publiczności, zamiast spokojnie się nad nimi zastanowić. Nie byłam przygotowana na niefortunne wypadki, jakie wiązały się z tym, że za bardzo polegałam na technologii. Myślałam o tych wszystkich niepowodzeniach, przygotowując się do trasy promocyjnej „Black Ice”. I choć wówczas tego nie doceniałam, teraz wiem, że wnioski, jakie z nich wyciągnęłam, sprawią, że najbliższa trasa promocyjna będzie o wiele lepsza.